Dziś będzie totalny misz-masz: załączę relację z warsztatów Halloweenowych w poznańskiej Palmiarni, napiszę o planowanych imprezach dla dzieci oraz wrzucę kilka Halloweenowych pomysłów zainspirowanych warsztatami.
Na wstępie chcę się usprawiedliwić dlaczego nie podzieliłam się info o imprezie Halloweenowej. Stało się tak ponieważ o niej nie wiedziałam. Wyprawa do Palmiarni była totalnym spontanem i nie wiem czy to ja mam takie szczęście czy tam tyle się dzieje, ale ja zawsze trafiam na dodatkowe atrakcje. Dziś były to wystawa chryzantem i wspomniane warsztaty.
A oto już warsztaty i przepis na udaną Halloweenową imprezę:
Oczywiście ważnym składnikiem udanej imprezy jest wyspane dziecko. Moje miało kryzys i spostrzegawczy pewnie zauważą, że zbojkotowało gimnastykę dla duszków układając się do snu na podłodze :-)
Kolejnym jakże ważnym elementem są dekoracje. A to już garść inspiracji na prace plastyczne i wystrój Waszej ewentualnej przyszłorocznej imprezy (chyba nas zaprosicie żebyśmy mogły pokładać się na Waszym dywanie, hę?):
P.S. Nadmienię, że w tym roku w Lidlu było całe stoisko Halloweenowych słodkości.
Od przemiłych czarownic zajmujących się małymi gośćmi dowiedziałam się, że to nie jedyna organizowana przez nich impreza tematyczna. 7 grudnia w Kupcu Poznańskim szykują się smakowite warsztaty kulinarne - załączam linka: http://www.e-zabawka.pl/ofirmie/
Ponoć w tę sobotę i niedzielę w godzinach 9-17 w Palmiarni będzie malowanie twarzy (odpłatne 5-10zł), więc jeśli ktoś jest fanem, to może się załapać. Dodatkowo planowane są jakieś andrzejkowe atrakcje w Palmiarni, ale nie znam szczegółów. Jeśli się czegoś dowiem, dam znać.
Jak już wspomniałam, załapałyśmy się również na wystawę chryzantem:
Oprócz tego w Palmiarni niezmiennie można liczyć na stałe atrakcje, z których nie omieszkałyśmy skorzystać. Szczegóły dotyczące palmiarni znajdziecie w tym poście: http://blogodzieciach.blogspot.com/2012/06/palmiarnia-poznan-wycieczka-dla-dzieci.html
Żeby nie było, że wszystko szło nam tak gładko, to mądra mama (czyli ja) postanowiła wziąć dziecku pożywną zupę fasolową w termosie i urządzić piknik w Palmiarni. Dziecię moje (które ostatnio wykazuje niepokojące tendencje niszczycielskie - maluje telewizor i meble kredkami, przyozdabia rzeczony nadajnik naklejkami - znacie to? wiecie o co chodzi?) nie mogło usiedzieć na tyłku i kręcąc się niemiłosiernie w końcu wylało pół zupy - część do mojego buta, resztę w palmiarniane krzaczory. Drodzy pracownicy palmiarni, jeśli znajdziecie jakąś fasolę, to przyznaję się do niej bez bicia.
Oczywiście przy okazji wizyty w Palmiarni, mimo kataru zrobiłyśmy sobie miły jesienny spacer.
W planie było również karmienie kaczek, ale niestety w drodze od sklepu do stawu (trwa ona jakieś 2-3 minuty) moje dziecię, zmęczone nadmiarem wrażeń i morderczą pogonią za gołębiami, padło.
Pozdrowienia.