Dziś pokłóciłam się z
Michaliną. Tak, tak, bo my już się kłócimy. Poszło o sprzątanie. Po pokoju
walały się koty z kurzu bezczelnie przypominając, że pora się wziąć do roboty.
Wystarczyło tylko usunąć zabawki, które na stałe rezydują na podłodze, odkurzyć
i przetrzeć na mokro. Niestety nasz mop na stałe rezydujący na balkonie był
zamarzł. W związku z powyższym zalałam go ciepłą wodą i zaczęłam się nad nim
pastwić. Skubałam go jeszcze ze styropianowych kulek, które przylgnęły do niego
niczym rzep do psiego ogona, a to wszystko za sprawą ocieplania sąsiedniego
budynku. Całość zajęła mi może z 5 minut. Niestety w tym czasie Michalina
zwabiona chyba moim kręceniem się po pokoju opuściła swoje stanowisko do
oglądania bajek i w ciągu tych nieszczęsnych 5 minut powyciągała książeczki,
porozsypywała puzzle i klocki. Wprawdzie słyszałam odgłos wysypywanych klocków,
no ale wtedy to już było za późno. Wchodząc z odkurzaczem potknęłam się o
zabawki. Kazałam jej poskładać klocki do pudełka, a sama wzięłam się za resztę
książeczek i zabawek. Michalina oświadczyła, że nie może sprzątać, bo bawi się
klockami. Potem zajęła się kulaniem piłki, którą jej kopnęłam by wrzuciła do
pojemnika. W tym czasie posprzątałam całą resztę zabawek, a ona dalej nie
pozbierała klocków. Poganiałam ją czując jak moja nerwowość rośnie z każdym
schyleniem się by podnieść zabawki (nadmienię tylko, że jestem w 9 miesiącu
ciąży i brzuch mój wspaniale „pomaga” w tego rodzaju gimnastyce). W końcu
kucnęłam koło niej i zaczęłam wrzucać klocki dopingując ją do tego samego.
Najpierw wzięła jedno ze zwierzątek i gdy już myślałam, że wrzuci go do pudełka
zaczęła „nim chodzić” po krawędzi pojemnika. Z dużą dozą irytacji w głosie
oświadczyłam, że za chwilę zaczynam odkurzanie i jak się nie przyłączy do
sprzątania, to powciągam jej zabawki odkurzaczem. Wkurzyła się i rzuciła
klockiem. Na co ja, że mnie nie zależy by miał dużo zabawek. Jak je poniszczy,
to wyrzucimy i będzie mniej do sprzątania. Rozryczała się i zaczęła sprzątać ze
złością wrzucając klocki do pojemnika. Po tym wszystkim patrząc na mnie z
wyrzutem poszła do salonu, ułożyła na dywanie, przykryła poduszką i zasnęła.
Kiedy tak na mnie
patrzyła z potępieniem oczyma wyobraźni ujrzałam jej rozmowę z innym
przedszkolakiem.
- Ty rozumiesz stary,
rozłożyłam się dzisiaj z robotą. Miałam poukładać zwierzątka w pary. A ja mam
całe mnóstwo zwierzątek. Ty wiesz gościu ile to roboty poukładać tyle
zwierzątek w pary? W każdym razie tyram jak wół, a tu wchodzi matka i
oświadcza, że mam się zwijać z robotą, bo ona tu będzie sprzątać. Wiesz, ja w
połowie działań, a ona tu o sprzątaniu. Sam wiesz jak to rozwala tresuję. No bo
jedne zwierzęta stoją już w parach, a inne się śmieją, że one nie muszą. No to
mówię Starej grzecznie, że nie mogę, bo się bawię klockami, to ta się ciskać
zaczyna. Oprócz tego miałam rozpoczętą budowę zoo, kilka książek i puzzli na
tapecie. A tam wszędzie napisane, że te zabawki rozwijają zdolność kreatywnego
myślenia. Wiesz, ja tu buduję, przygotowuję się do zawodu architekta, czytam co
by oczytanym obywatelem być w przyszłości, a ta sru ze sprzątaniem. A gdzie
moje kreatywne myślenie, rozwój wyobraźni, inteligencji emocjonalnej? Wiesz,
Stara niby tego bloga prowadzi, niby tą psychologię na studiach miała, ale
wszystko to tylko teoria, no bo sprzątanie ważniejsze od mojego rozwoju. Potem
kopie mi piłkę. Mówię, acha, chce się skupić na motoryce, a ona, że do pudełka
mam wrzucić. No śmiech na sali normalnie! Wrzucanie do pudełka, to ja ćwiczyłam
jak miałam kilka miesięcy. Jak przyszedł ojciec, to mówię – poskarżę mu się.
Niech wie jakie ja tu mam ciężkie życie. On facet, zna się na budowaniu, wie,
że nie od razu miasto z klocków Lego zbudowano. No więc mówię: „Tato, a mama na
mnie nakrzyczała”. No to on: „Dlaczego na ciebie nakrzyczała?”. Stara usłyszała,
wyleciała z kuchni i zamiast się obiadem zajmować (Te lala, tobie się tam nic
nie spali?) to zaczyna trajkotać – ujada niczym ratlerek. No i masz babo
placek. Stary podchwycił ton i też na mnie jedzie. A dlaczego mamy nie
słuchasz? No to mu mówię, że budowałam, a on dalej swoje. Stary, ja tam miałam
plac budowy. Widziałeś kiedyś żeby ktoś sprzątał plac budowy? Pamiętasz jak
mnie zabraliście na plac budowy dworca? Latał tam ktoś z mopem czy odkurzaczem?
Nie, nie, nie i jeszcze raz nie. Co ja mam z tymi starymi!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz