piątek, 22 lutego 2013

COŚ NA POPRAWĘ HUMORU - SPRZĄTANIE OCZYMA MATKI, SPRZĄTANIE OCZYMA DZIECKA

Dziś pokłóciłam się z Michaliną. Tak, tak, bo my już się kłócimy. Poszło o sprzątanie. Po pokoju walały się koty z kurzu bezczelnie przypominając, że pora się wziąć do roboty. Wystarczyło tylko usunąć zabawki, które na stałe rezydują na podłodze, odkurzyć i przetrzeć na mokro. Niestety nasz mop na stałe rezydujący na balkonie był zamarzł. W związku z powyższym zalałam go ciepłą wodą i zaczęłam się nad nim pastwić. Skubałam go jeszcze ze styropianowych kulek, które przylgnęły do niego niczym rzep do psiego ogona, a to wszystko za sprawą ocieplania sąsiedniego budynku. Całość zajęła mi może z 5 minut. Niestety w tym czasie Michalina zwabiona chyba moim kręceniem się po pokoju opuściła swoje stanowisko do oglądania bajek i w ciągu tych nieszczęsnych 5 minut powyciągała książeczki, porozsypywała puzzle i klocki. Wprawdzie słyszałam odgłos wysypywanych klocków, no ale wtedy to już było za późno. Wchodząc z odkurzaczem potknęłam się o zabawki. Kazałam jej poskładać klocki do pudełka, a sama wzięłam się za resztę książeczek i zabawek. Michalina oświadczyła, że nie może sprzątać, bo bawi się klockami. Potem zajęła się kulaniem piłki, którą jej kopnęłam by wrzuciła do pojemnika. W tym czasie posprzątałam całą resztę zabawek, a ona dalej nie pozbierała klocków. Poganiałam ją czując jak moja nerwowość rośnie z każdym schyleniem się by podnieść zabawki (nadmienię tylko, że jestem w 9 miesiącu ciąży i brzuch mój wspaniale „pomaga” w tego rodzaju gimnastyce). W końcu kucnęłam koło niej i zaczęłam wrzucać klocki dopingując ją do tego samego. Najpierw wzięła jedno ze zwierzątek i gdy już myślałam, że wrzuci go do pudełka zaczęła „nim chodzić” po krawędzi pojemnika. Z dużą dozą irytacji w głosie oświadczyłam, że za chwilę zaczynam odkurzanie i jak się nie przyłączy do sprzątania, to powciągam jej zabawki odkurzaczem. Wkurzyła się i rzuciła klockiem. Na co ja, że mnie nie zależy by miał dużo zabawek. Jak je poniszczy, to wyrzucimy i będzie mniej do sprzątania. Rozryczała się i zaczęła sprzątać ze złością wrzucając klocki do pojemnika. Po tym wszystkim patrząc na mnie z wyrzutem poszła do salonu, ułożyła na dywanie, przykryła poduszką i zasnęła.
Kiedy tak na mnie patrzyła z potępieniem oczyma wyobraźni ujrzałam jej rozmowę z innym przedszkolakiem.
- Ty rozumiesz stary, rozłożyłam się dzisiaj z robotą. Miałam poukładać zwierzątka w pary. A ja mam całe mnóstwo zwierzątek. Ty wiesz gościu ile to roboty poukładać tyle zwierzątek w pary? W każdym razie tyram jak wół, a tu wchodzi matka i oświadcza, że mam się zwijać z robotą, bo ona tu będzie sprzątać. Wiesz, ja w połowie działań, a ona tu o sprzątaniu. Sam wiesz jak to rozwala tresuję. No bo jedne zwierzęta stoją już w parach, a inne się śmieją, że one nie muszą. No to mówię Starej grzecznie, że nie mogę, bo się bawię klockami, to ta się ciskać zaczyna. Oprócz tego miałam rozpoczętą budowę zoo, kilka książek i puzzli na tapecie. A tam wszędzie napisane, że te zabawki rozwijają zdolność kreatywnego myślenia. Wiesz, ja tu buduję, przygotowuję się do zawodu architekta, czytam co by oczytanym obywatelem być w przyszłości, a ta sru ze sprzątaniem. A gdzie moje kreatywne myślenie, rozwój wyobraźni, inteligencji emocjonalnej? Wiesz, Stara niby tego bloga prowadzi, niby tą psychologię na studiach miała, ale wszystko to tylko teoria, no bo sprzątanie ważniejsze od mojego rozwoju. Potem kopie mi piłkę. Mówię, acha, chce się skupić na motoryce, a ona, że do pudełka mam wrzucić. No śmiech na sali normalnie! Wrzucanie do pudełka, to ja ćwiczyłam jak miałam kilka miesięcy. Jak przyszedł ojciec, to mówię – poskarżę mu się. Niech wie jakie ja tu mam ciężkie życie. On facet, zna się na budowaniu, wie, że nie od razu miasto z klocków Lego zbudowano. No więc mówię: „Tato, a mama na mnie nakrzyczała”. No to on: „Dlaczego na ciebie nakrzyczała?”. Stara usłyszała, wyleciała z kuchni i zamiast się obiadem zajmować (Te lala, tobie się tam nic nie spali?) to zaczyna trajkotać – ujada niczym ratlerek. No i masz babo placek. Stary podchwycił ton i też na mnie jedzie. A dlaczego mamy nie słuchasz? No to mu mówię, że budowałam, a on dalej swoje. Stary, ja tam miałam plac budowy. Widziałeś kiedyś żeby ktoś sprzątał plac budowy? Pamiętasz jak mnie zabraliście na plac budowy dworca? Latał tam ktoś z mopem czy odkurzaczem? Nie, nie, nie i jeszcze raz nie. Co ja mam z tymi starymi!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz