Wydawało by się, że umiejętność posługiwania się aluzją jest zarezerwowana wyłącznie dla dorosłych, a dzieci potrafią tylko głośno, intensywnie i prosto z mostu domagać się tego, czego chcą. Nic bardziej mylnego.
Czas jakiś temu odwiedziła nas koleżanka. Dziecię moje zostało obdarowane przez nią lizakiem i jajkiem niespodzianką (co było wielką gratką, bo my takich słodyczy raczej nie kupujemy). Minęły dwa tygodnie i odwiedziła mnie inna koleżanka. Me potomstwo wpatrywało się w nią czujnym wzrokiem jakby czegoś oczekując. W końcu Miśka złożyła swoje rączki w łódeczkę i spoglądając na nie cichutkim głosikiem rzekła: "A ja mam puste rączki. Nie ma tu lizaka." Niepedagogicznie gruchnęłam śmiechem. Przepraszam. Ja wiem, że nie powinnam. Rozsądny rodzic by potomstwo skarcił, ale tekst był tak niespodziewany, że mnie obezwładnił.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz